Atak paniki: co robić i jak ich uniknąć?

2022-02-25 12:22

Atak paniki następuje, gdy odczuwany lęk osiąga rozmiar psychicznego kataklizmu. Na szczęście odkryto proste i bardzo skuteczne sposoby radzenia sobie z atakiem paniki - sprawdź, co robić w takich przypadkach i jak ich uniknąć.

Zestresowana kobieta rozmawia przez telefon
Autor: Getty Images

Atak paniki jest nieprzewidywalny. Po raz pierwszy pojawia się zwykle u nastolatków, trwa ok. godziny, choć ekstremalne nasilenie lęku ma miejsce po 5-10 minutach od pierwszych objawów. Potem człowiek powoli się uspokaja. Badania pokazują, że około 3 proc. ludzi doświadczyło panicznego przerażenia.

Spis treści

  1. Czym jest atak paniki?
  2. Atak paniki - przyczyny
  3. Atak paniki - leczenie
  4. Leczenie farmakologiczne wzmocnione psychoterapią
  5. Ataki paniki - historie z życia wzięte
Poradnik Zdrowie: kategorie depresji

Czym jest atak paniki?

Typowy atak paniki to nagłe przeżycie ekstremalnie silnego lęku, który nie jest poprzedzony żadnym szczególnym wydarzeniem i pojawia się "bez żadnego powodu". Obok depresji napady paniki są najczęściej występującymi zaburzeniami emocjonalnymi.

Jeśli napady paniki nie są leczone, wywołują wiele wtórnych komplikacji. Pierwszą z nich jest zjawisko "lęku przed lękiem" - człowiek zaczyna bać się, że w każdej chwili może znowu doświadczyć ataku paniki. Dlatego zaczyna unikać określonych sytuacji. To wtórna komplikacja - pojawia się agorafobia - lęk przed miejscami, w których nie można znaleźć schronienia, ucieczki lub uzyskać pomocy. Osoba nękana napadami paniki zaczyna bać się mostów, samolotów, otwartych przestrzeni, tłumu itp.

Atak paniki - przyczyny

Badacze wykryli, że u większości pacjentów można wywołać atak paniki zwykłymi słowami. Gdy proszono ich, aby czytali pary powiązanych ze sobą wyrazów, np. "brak tchu - duszenie się", "palpitacja serca - umieranie", to u trzech czwartych następował potem napad.

Oznacza to, że przyczyną tej dolegliwości może być:

  • katastroficzne myślenie
  • negatywne skojarzenia
  • tzw. automatyczne myśli dotyczące śmierci

Mówiąc krótko, pacjenci z napadami przerażenia nauczyli się interpretować swoje, skądinąd normalne, doznania cielesne jako zwiastuny śmierci, strasznego urazu lub obłędu.

Atak paniki - leczenie

Metodę modyfikowania skojarzeń przedstawia dialog z pacjentem, który bał się omdleń i doznawał ataków paniki, gdy tylko robiło mu się słabo. Wyobrażał sobie, że gdyby zemdlał np. na moście lub w samochodzie, z pewnością wtedy by umarł.

Terapeuta: Więc boisz się, że zemdlejesz?

Pacjent: Tak, zaczynam się bać i czuję nadchodzący atak. Serce mi wali, pocę się i robi mi się duszno. Kręci mi się w głowie i wiem, że mdleję. Muszę się czegoś w porę przytrzymać, wtedy nie upadnę.

Terapeuta: Czy zdarzyło ci się kiedyś, że zemdlałeś?

Pacjent: Na szczęście zawsze zdążę w porę się czegoś chwycić lub usiąść. Poza tym unikam sytuacji niebezpiecznych, w których mogłoby mi się coś złego stać.

Terapeuta: Gdy opanowuje cię lęk, ciśnienie krwi przeważnie rośnie. Zgadzasz się z tym, że podczas napadu twoje ciśnienie krwi rośnie?

Pacjent: Wali mi serce, puls jest przyśpieszony... Tak, to znak, że moje ciśnienie rośnie.

Terapeuta: Właśnie! A ponieważ ciśnienie krwi rośnie, nie możesz zemdleć. Człowiek mdleje tylko wtedy, gdy jego ciśnienie spada.

Pacjent: To dlaczego robi mi się słabo i kręci mi się w głowie?

Terapeuta: Gdy przeżywasz silny lęk, organizm "spodziewa się" niebezpieczeństwa, dlatego przygotowuje się do walki lub ucieczki. Krew pompowana jest do mięśni i jej część odpływa z mózgu, a ty odczuwasz "kręcenie w głowie". To wprowadza cię w błąd i sądzisz, że zaraz zasłabniesz. W rzeczywistości ciśnienie krwi rośnie, a wtedy omdlenie jest nieprawdopodobne.

Pacjent: Nie wiedziałem o tym. Następnym razem, gdy poczuję duszność, sprawdzę puls – jeśli się nie zmieni lub będzie rósł, to mnie uspokoi, będę wiedział, że nie zemdleję.

Taka prosta zmiana sposobu rozumienia własnych sensacji cielesnych sprawia, że nawroty paniki zostają zupełnie wyeliminowane, i to bez leków. Niekiedy wystarczą 2, 3 sesje terapeutyczne, aby pacjent nauczył się rozumieć, że kołatanie serca i duszności mogą być normalnymi doznaniami.

Panika prowadzi do zaburzeń równowagi w funkcjonowaniu mózgu. Psycholodzy są zdania, że gdy pacjent zaczyna się bać, jego lęk wywołuje zmiany w układzie nerwowym - nierównowaga chemiczna i zaburzenie współdziałania określonych partii mózgu są skutkiem (a nie przyczyną) rosnącego lęku.

To narastający lęk wywołuje zmiany w organizmie, a nie odwrotnie. Dlatego też terapia psychologiczna jest bardziej skuteczna niż farmakoterapia. Po zakończeniu takiej terapii napady paniki nie pojawiają się już nigdy więcej u 90 proc. pacjentów.

Leczenie farmakologiczne wzmocnione psychoterapią

Ataki paniki wiążą się z zaburzeniem równowagi chemicznej w tych obszarach mózgu, które związane są z przeżywaniem lęku (np. w tzw. miejscu sinawym).

Odkryto także, że pojawiają się one u ludzi, których mózgowy system "walki i ucieczki" jest rozregulowany. Można przywrócić prawidłowe działanie miejsca sinawego i uregulować funkcjonowanie innych części mózgu, stosując odpowiednie leki. Ich skuteczność jest wysoka - całkowicie eliminują one napady paniki u 80 proc. pacjentów.

Terapia farmakologiczna ma pewien mankament - po odstawieniu lekarstw u wielu pacjentów (ale nie u wszystkich) występują nawroty napadów przerażenia. Aby do nich nie doszło, pacjent powinien nauczyć się zmieniać swój sposób myślenia, np. poddać się psychoterapii.

Czytaj też:

Czy możesz mieć zespół lęku uogólnionego?

Pytanie 1 z 7
Jak często w ciągu ostatnich dwóch tygodni czułeś się zdenerwowany lub spięty?

Ataki paniki - historie z życia wzięte

Historia Konrada

Atak paniki po raz pierwszy miałem w wieku 23 lat – opowiada Konrad. – Dorabiałem w restauracji jako kelner. Pewnego wieczoru poczułem, że robi mi się duszno. Nie mogłem złapać tchu, serce zaczęło mi łomotać, jakby chciało wyskoczyć mi na tacę.

Schowałem się w ubikacji, zamknąłem na klucz i wtedy poczułem, jakbym za chwilę miał umrzeć - zdawało mi się, że serce spuchło mi w piersiach i pompowało krew jak tłok parowy, kręciło mi się w głowie, miałem wrażenie, że się duszę. Pomyślałem: "Zwariowałem, zaraz umrę, to jest śmierć, zawał serca". Chciałem krzyczeć, ale się bałem. Wszystko to było jak kataklizm, najgorszemu wrogowi nie życzę takiego doświadczenia. Musiałem zwolnić się z pracy, bałem się, że znowu mnie to złapie przy gościach, że zrobię coś okropnego.

Historia Kasi

Kasia doznała pierwszego napadu paniki w bloku, gdzie mieszka.

 - Zepsuła się winda i musiałam iść z zakupami na ósme piętro - wspomina. - Byłam na szóstym, gdy poczułam, że zaczynam się dusić, ścisnęło mi się gardło i po prostu nie mogłam złapać tchu. Pomyślałam, że coś złego się ze mną dzieje. Zaczęło mi kołatać serce, starałam się złapać oddech, ale czułam, jakbym oddychała przez słomkę, jakbym się topiła. Spociłam się jak mysz, byłam cała mokra. Nie mogłam wykrztusić słowa. Puściłam torby i kręciłam się w kółko, jakbym straciła rozum. To trwało dobrych 10 minut - 10 najgorszych minut mojego życia. Wydawało mi się, że zaraz rozstąpi się ziemia i że nadszedł mój koniec.

Gdy odkryto, że ataki paniki mogą być związane z katastroficznym, lękowym interpretowaniem własnych doznań cielesnych, że właśnie te błędne, przerażające myśli nasilają lęk, pojawił się też pomysł leczenia napadów przerażenia środkami psychologicznymi.

Być może gdyby Kasia rozumiała swoją duszność jako naturalny efekt wchodzenia po schodach z ciężkimi zakupami, to gdy zrobiło jej się duszno, po prostu by odpoczęła i nie nastąpiłby żaden atak paniki. Jej jednak wydało się, że duszność oznacza nadchodzącą śmierć i jakieś "zaburzenia". Dlatego pojawiło się przerażenie.

Historia Agnieszki

Stan "lęku przed lękiem" trafnie opisuje Agnieszka:

- Gdyby przerażenie napadło mnie na ulicy, mogłabym zwariować i nikt by mi nie pomógł. Dlatego przestałam wychodzić sama z domu, muszę być z siostrą lub z mamą. Tłum jest dla mnie przerażający, nawet na zdjęciu. Boję się stać sama na przystanku, nie mówiąc o wchodzeniu do zatłoczonego autobusu, z którego nie da się przecież uciec.

miesięcznik "Zdrowie"

Kiedy udać się do psychologa?