Nowoczesne metody leczenia NIEPŁODNOŚCI - teraźniejszość i przyszłość

2008-01-28 9:23

Pierwsze dziecko z in vitro jest po trzydziestce. I jest jednym z setek tysięcy, które zostały poczęte poza ustrojem matki. Ale na tym nie kończą się spektakularne osiągnięcia w położnictwie. Coraz skuteczniej leczy się niepłodność, możliwe jest coraz późniejsze macierzyństwo, a wady genetyczne płodu leczy się, nie czekając na poród.

Nowoczesne metody leczenia NIEPŁODNOŚCI - teraźniejszość i przyszłość
Autor: Getty Images

Późne macierzyństwo, choroby utrudniające zajście w ciążę, wrodzone wady płodu – we współczesnej medycynie nie brakuje problemów, które spędzają sen z powiek lekarzom położnikom. Coraz więcej małżeństw zwraca się do nich z prośbą o pomoc, na którą kiedyś nie mogły liczyć. W pracowniach naukowców powstaje mnóstwo obiecujących odkryć, które bezdzietnym rodzinom przywracają nadzieję na posiadanie własnego potomstwa. To szansa, jakiej nigdy dotąd nie mieli.

Leczenie niepłodności - in vitro

Kiedy w lipcu 1978 r. przyszła na świat Luiza Brown, pierwsze na świecie dziecko z probówki, oznaczało to początek rewolucji w leczeniu niepłodności. Przed dziesiątkami tysięcy par, niezdolnych do poczęcia dziecka drogą naturalną, otworzyły się możliwości sztucznego zapłodnienia (tzw. metoda in vitro, czyli „w szkle”).
Minęło 30 lat i metoda zapoczątkowana w Wlk. Brytanii, po drobnych modyfikacjach stosowana jest do dzisiaj. Niestety, nadal ze zmiennym szczęściem – najlepsze światowe ośrodki osiągają sukces, czyli ciążę z zapłodnienia pozaustrojowego, w 40–50% przypadków.
Od czasów narodzin Luizy Brown znacznie rozszerzył się jednak zakres leczenia bezpłodności, która dotyka aż co piątą parę w wieku rozrodczym. Kiedyś można było pomóc w ten sposób tylko kobiecie z chorymi jajowodami, obecne metody inseminacji, sztucznego zapłodnienia oraz tzw. mikromanipulacji stosowane są we wszystkich rodzajach niepłodności stwierdzanej zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn.
W odróżnieniu od klasycznego zapłodnienia in vitro – w którym do wyselekcjonowanej komórki jajowej dodawane są plemniki – przy mikromanipulacji jeden plemnik wprowadzany jest bezpośrednio do wnętrza komórki. Metoda ta umożliwia więc zapłodnienie poza organizmem matki w przypadku obecności zaledwie pojedynczych plemników w nasieniu.
Techniki sztucznego zapłodnienia nie tylko torują drogę do macierzyństwa osobom bezdzietnym. Dzięki nim stało się możliwe to, o czym jeszcze kilkanaście lat temu mogliśmy przeczytać w książkach science fiction: badanie embrionów pod kątem wad genetycznych, stworzenie zarodka-dawcy narządów, który mógł uratować życie starszemu rodzeństwu, wreszcie możliwość narodzin dziecka przez starsze kobiety po menopauzie.
Technologia zapłodnienia w probówce umożliwia rodzicom odłożenie decyzji o macierzyństwie na później, a to dzięki przechowywaniu komórek rozrodczych – plemników i jajeczek – w specjalnych bankach, w których się nie starzeją tak jak ich właściciele.
Czy lekarze i naukowcy nie posunęli się jednak zbyt daleko, przekraczając bariery biologiczne i etyczne? Opory sceptyków gaszą zwolennicy nowoczesnego położnictwa jednym argumentem: wszystkie te odkrycia są dobrodziejstwem dla ludzi, którzy z różnych powodów nie mogą mieć dzieci. Dlaczego odmawiać im tego prawa?

Leczenie niepłodności - prosto z zamrażarki

Już dzisiaj wiele niepłodnych par i kobiet po radykalnych operacjach onkologicznych może doczekać się ciąży dzięki coraz bezpieczniejszemu zamrażaniu komórek jajowych. Młode pacjentki chore na raka, które czeka leczenie chemią lub radioterapia, mogą wcześniej zdeponować swoje komórki rozrodcze w odpowiednim banku i skorzystać z nich po zakończeniu kuracji onkologicznej.
Zresztą przechowywanie jajeczek w stanie hibernacji staje się coraz bardziej modne wśród kobiet pragnących odłożyć macierzyństwo do co najmniej 40. roku życia. Wtedy naturalne szanse na zajście w ciążę są dużo mniejsze niż w wieku 20 czy 30 lat, choć nadal całkiem prawdopodobne (ponoć najstarszą matką na świecie jest pewna 67-letnia Hiszpanka – wiosną 2006 r. poddała się ona zabiegowi in vitro w Ameryce Łacińskiej i w grudniu urodziła bliźniaki).
Idea zamrażania komórek jajowych jest prosta, ale mimo to stale udoskonalana: chodzi o takie przechowywanie jajeczek w ciekłym azocie, które ich nie zniszczy. Tradycyjne metody dokonują bowiem sporych spustoszeń we wnętrzu komórki jajowej, przez co staje się ona po rozmrożeniu zupełnie nieprzydatna i nie dochodzi do rozwoju embrionu. Jajeczka, niestety, niezbyt dobrze znoszą… temperaturę –196˚C (w przeciwieństwie do plemników, które są pod tym względem znacznie bardziej trwałe).
Nowatorskie metody stosowane w klinikach leczących bezpłodne pary, gdzie przechowuje się ich zarodki lub pojedyncze komórki rozrodcze, dają większe szanse na rozwój ciąży. Jedną z takich metod jest błyskawiczne zamrażanie jajeczek w bardzo małej ilości płynu, dzięki czemu ich wnętrze, w odróżnieniu od klasycznego mrożenia, pozostaje odporne na wpływ niskiej temperatury. Technika nazywa się witryfikacją i choć na razie uznaje się ją za metodę eksperymentalną, zaczyna być stosowana na coraz większą skalę.

Leczenie niepłodności: sztuczna macica

Wiele nowatorskich eksperymentów w położnictwie nie wychodzi jednak poza laboratoria. Równolegle z próbami wykorzystania komórek macierzystych w odbudowie uszkodzonych narządów – na przykład serca, wątroby czy trzustki – naukowcy głowią się nad stworzeniem sztucznej macicy. Jeśli ten zamiar się powiedzie, będzie można kobietom bezskutecznie starającym się o potomstwo stworzyć szansę przeżycia macierzyństwa, choćby nawet płód miał się rozwijać poza ich organizmem.
Już w 2002 r. zespół badaczy z Cornell University w Wlk. Brytanii poinformował, że po raz pierwszy w historii udało się stworzyć sztuczną błonę śluzową macicy. Podobne sygnały dotarły również z Japonii, gdzie pracowano nad macicą wykonaną ze sztucznego tworzywa, wypełnioną płynem owodniowym utrzymywanym w temperaturze ciała.
Stworzenie mechanicznego substytutu macicy od początku wzbudza jednak kontrowersje porównywalne z planami klonowania człowieka. Czyż życie płodowe rozwijające się poza organizmem matki, gdzie może reagować na jej bicie serca, emocje i naturalne ruchy, nie pozostanie bez wpływu na dalszy rozwój po narodzinach? Wspomniane doświadczenia prowadzone w laboratoriach w Wlk. Brytanii i Japonii musiały zostać przerwane zgodnie z wytycznymi komisji bioetycznych. 
Jednak, choć powodzenie tego rodzaju eksperymentów, zakończone przyjściem na świat zdrowego noworodka, pozostaje na razie pieśnią przyszłości, wielu ekspertów już teraz wskazuje na co najmniej kilka korzyści. Otóż sztuczna macica zapewni potomstwo nie tylko bezdzietnej kobiecie, ale również ułatwi utrzymanie przy życiu płodu, gdy w naturalnych warunkach będzie to niemożliwe. Sztuczna macica może także zminimalizować niedogodności związane z ciążą. Argument ten czyni co prawda z macierzyństwa domenę działań laboratoryjnych, jednak wszystko wskazuje na to, że narodziny człowieka rozwijającego się w laboratorium, poza organizmem matki, są tylko kwestią czasu.

Leczenie wad wrodzonych płodu

Czy kilkanaście lat temu uwierzylibyśmy, że wady wrodzone płodu można leczyć podczas ciąży, zanim dziecko przyjdzie na świat? Dziś rozmaite zabiegi chirurgiczne, np. operacje przepukliny rdzeniowej, likwidowanie wad serca, odbarczanie wodogłowia, przeprowadza się u kilkumiesięcznych płodów, nie czekając na poród. Nowoczesne ultrasonografy pozwalają zobaczyć płód w trzech wymiarach – obraz jest tak dokładny, że lekarz może rozpoznać rozszczep podniebienia lub ocenić przepływ krwi w maleńkim mózgu dziecka rozwijającego się we wnętrzu macicy. 
Nawet zanim dojdzie do rozwoju zarodka, można zapobiec wielu dramatom. Dzięki upowszechnieniu technik zapłodnienia in vitro, lekarze są w stanie przebadać materiał genetyczny plemników i komórek jajowych pod kątem obecności w nich wadliwych genów, a następnie wszczepić do macicy tylko takie zarodki, które pozbawione są tych wad. Daje to pewność, że noworodek przyjdzie na świat zdrowy. Tzw. diagnostyka preimplantacyjna stosowana jest na razie w nielicznych klinikach leczenia bezpłodności (choć zaczęto z niej korzystać na świecie w 1989 r.), jednak w miarę upływu czasu liczba takich ośrodków i zakres oferowanych badań będą się z pewnością zwiększać. Już dziś genetycy potrafią sprawdzić, czy w zarodkach nie rozwijają się genetycznie uwarunkowane choroby takie jak hemofilia, mukowiscydoza, fenyloketonuria, choroba Huntingtona czy inne, związane z przekazywaniem genów odpowiedzialnych za niektóre nowotwory (np. dziedzicznego raka piersi). 
W Wlk. Brytanii można zastosować tego rodzaju diagnostykę preimplantacyjną w celu doboru potomstwa mającego zostać dawcą szpiku dla chorego starszego rodzeństwa (już w 2000 r. przyszedł na świat Adam Nash, którego materiał genetyczny na etapie zarodka poddano badaniom na zgodność tkankową z jego siostrą oczekującą na ratujący życie przeszczep). 
I znów odzywają się wzburzone głosy sceptyków: czy jesteśmy o krok od projektowania dzieci do zadań specjalnych? Czy selekcja zarodków pod kątem wykorzystania ich w leczeniu innych osób może liczyć na poparcie etyków? Genetycy uspokajają: nie możemy odmawiać pomocy rodzicom, którzy chcą zadbać o swoje dzieci już na etapie embrionu. Dlaczego o przekazaniu wadliwych genów mają się przekonać dopiero po narodzinach dziecka – czy to jest etyczne?

miesięcznik "M jak mama"