Leczenie cukrzycy w Polsce a światowe standardy [WYWIAD]

2015-10-30 13:50

Według danych szacunkowych na świecie 380 milionów ludzi ma cukrzycę, w Polsce – ponad 3 miliony. To dużo, ale najbardziej niepokoi fakt, że chorych gwałtownie przybywa. Czy leczenie cukrzycy w Polsce jest zgodne ze światowymi trendami? Rozmawiamy o tym z prof. dr hab. Ewą Pańkowską, szefową Instytutu Diabetologii w Warszawie.

Leczenie cukrzycy w Polsce a światowe standardy [WYWIAD]
Autor: Thinkstockphotos.com Leczenie cukrzycy w Polsce a światowe standardy [WYWIAD]

Cukrzyca jest diagnozowana coraz częściej. Szybko rosnąca liczba chorych jest wyzwaniem nie tylko dla systemu ochrony zdrowia, ale i dla budżetu państwa, które będzie miało pod opieką coraz liczniejszą grupę osób niepełnosprawnych, niezdolnych do pracy.

Cukrzyca to wielki problem dla chorego, źle leczona cukrzyca to katastrofa dla państwa.

I nie jest to czarnowidztwo, lecz chłodna ocena sytuacji, ponieważ w naszym kraju brakuje diabetologów, mnożą się powikłania cukrzycowe, a dostęp do nowoczesnych terapii jest ograniczony. Rozmawiamy o tym z prof. dr hab. Ewą Pańkowską, szefową Instytutu Diabetologii w Warszawie.

  • Cukrzyca to jedna z najczęściej występujących w Polsce chorób przewlekłych...

Prof. Ewa Pańkowska: To prawda. Trzeba pamiętać, że cukrzyca może dotknąć każdego, bez względu na płeć i wiek – od niemowląt po seniorów. To choroba, która rzutuje na wiele aspektów życia pacjenta oraz jego rodziny. I chociaż nie dzieje się to wprost, odbija się także na całym społeczeństwie – na edukacji, rynku pracy, systemach ubezpieczeń społecznych.

  • Co, Pani zdaniem, budzi największy niepokój?

E.P.: Obecnie najbardziej niepokoi wzrastająca liczba małych dzieci, u których diagnozuje się cukrzycę typu 1. W ciągu ostatnich 15 lat aż czterokrotnie wzrosła liczba zachorowań wśród dzieci w wieku przedszkolnym i każdego roku przybywa około 4 procent chorych w wieku rozwojowym. Mamy teraz dwukrotnie więcej pacjentów do 18. roku życia niż 15 lat temu. A pamiętać musimy, że dzieci te zostaną z chorobą do końca życia, łatwo zatem sobie wyobrazić skutki społeczne i ekonomiczne takiego stanu rzeczy. Wśród krajów europejskich Polska i Czechy przodują pod względem przyrostu zachorowań na cukrzycę typu 1.

  • Czym specjaliści tłumaczą ten wzrost zachorowań wśród dzieci?
  • E.P.: Jeszcze nie wiemy, skąd taka dynamika choroby wśród młodych ludzi. Niemniej, to wielkie wyzwanie dla systemu opieki zdrowotnej. Bardzo ważne jest, aby dzieci weszły w dorosłe życie normalnie, by nie były wykluczone z życia społecznego, by mogły zdobyć zawód, pracować, by nie doświadczały ciężkich powikłań tej choroby i rozwijały się prawidłowo. Problem w tym, że w naszym kraju nie ma systemu opieki nad tą grupą chorych. W Warszawie mamy taką samą liczbę poradni jak 20 lat temu i taką samą liczbę lekarzy. Podobnie, a czasem jeszcze gorzej, jest w całej Polsce, a to – biorąc pod uwagę znacznie większą niż przed kilku laty liczbę chorych – przekłada się na niską jakość leczenia.

  • W kierowanym przez Panią Instytucie Diabetologii obowiązuje sprawdzony model opieki nad chorymi. Na czym on polega?
  • E.P.: Naszym zdaniem, każdy chory na cukrzycę powinien być pod opieką zespołu specjalistów, czyli diabetologa, dietetyka, psychologa i pielęgniarki diabetologicznej. Taki zespół prowadzi chorego, edukuje go, a także jego bliskich. Codziennie spotykamy się z nowymi pacjentami, którzy wymagają przeszkolenia. Pacjent ma wtedy spotkania ze mną i z dietetykiem oraz edukatorką diabetologiczną. Zdarza się, że dla młodych osób wiadomość o chorobie to duży szok i potrzebują pomocy  psychologa.

    Warto wiedzieć

    Zachorować na cukrzycę może każdy

    Wciąż powtarza się mit, że to choroba osób otyłych. Szczupli ludzie też chorują. Wydaje się, że wpływ na to ma stres i przeciążenie zawodowe. Wiele osób pracuje ponad siły, je niezdrowo, w biegu, albo cały dzień nie je nic treściwego, żeby wieczorem odrobić zaległości, czyli przejeść się. To też sprzyja zachorowaniu, ponieważ najpierw rozwija się insulinooporność, a potem cukrzyca.

  • Dlaczego w Polsce do tej pory nie znamy rzeczywistej liczby chorych na cukrzycę?
  • E.P.: Dane są szacunkowe, bo nie mamy rejestru chorych. Możemy tylko domniemywać, ile osób jest dotkniętych cukrzycą. Być może, gdyby istniał rzetelny rejestr chorych, okazałoby się, że chorych jest znacznie więcej, niż sądzimy, i może wtedy rząd zająłby się wreszcie tą kwestią. Od kilkunastu lat kolejni ministrowie zamykają oczy na problemy związane z leczeniem cukrzycy. Od lat specjaliści i towarzystwa naukowe domagają się rejestru chorych, systemu kontroli jakości leczenia, kształcenia diabetologów i lekarzy rodzinnych. Wołamy o właściwą edukację, dostęp do nowoczesnego leczenia, o profilaktykę – o podstawowe działania w sytuacji, gdy wszystkie dane wskazują, że cukrzyków będzie przybywało.

  • Dlatego diabetolodzy taką wagę przykładają do konieczności personalizacji leczenia?
  • E.P.: Cóż, w wielu przypadkach tylko się o tym mówi. Tymczasem, jeżeli będziemy leczenie modyfikować tylko wtedy, gdy z pacjentem coś się dzieje, np. ma zawał serca, to istnieje duże ryzyko, że wypadnie on z kręgu ludzi aktywnych życiowo i zawodowo. A często są to osoby w sile wieku. Dlatego istotne jest, żeby w różnych okresach choroby optymalizować leczenie.

  • Czy leczenie cukrzycy w Polsce jest zgodne ze światowymi trendami?
  • E.P.: Standardy opracowane przez American Diabetes Association obowiązują u nas tylko na papierze. Brakuje systemu oceny jakości leczenia. Nie liczy się, czy pacjent jest leczony efektywnie, czy nie, a cukrzyca jest taką chorobą, gdzie od jakości leczenia zależy zdrowie i przyszłość tej osoby. Albo będzie inwalidą na wózku i przejdzie na rentę, albo będzie zarabiać na siebie i na innych. Jeśli nie ma takiego systemu, to też nie ma danych, które by pozwoliły obiektywnie ocenić, czy dany lek się sprawdza, jakie przynosi efekty, czy też jest po prostu narzucany przez inne względy – niemerytoryczne. Obecnie Polska jest na 4. miejscu pod względem zachorowalności w Europie, a nie idzie za tym żadna polityka, dlatego pewne jest, że Polacy coraz częściej będą umierać z powodu powikłań cukrzycowych. Nasz model opieki lekarskiej to "gaszenie pożarów". Dzieci są leczone w szpitalach, mimo że w krajach rozwiniętych już dawno robi się to w ambpatorium. Czas wprowadzić ekonomię do medycyny. Prosty rachunek: lepiej inwestować w lepszą diagnostykę, nowoczesne leczenie i edukację niż w przyszłości płacić 10 razy więcej za konsekwencje złego leczenia. Mam wrażenie, że z leczeniem cukrzycy zostaliśmy mentalnie w latach 90. Nasi chorzy nie mają dostępu do nowoczesnego leczenia, bo podobno jest za drogie. A to odbiera się im paski do glukometrów, a to daje glukometry lub odwrotnie. Pokrywamy bieżące potrzeby, ale nic nie robimy, aby pieniądze właściwie zagospodarować.

    Warto wiedzieć

    Potrzebny jest program

    Cukrzyca to tykająca bomba zegarowa, która jest przyczyną niewydolności nerek, utraty wzroku, chorób serca i amputacji nóg. Otwieramy niechlubnie statystyki krajów o najwyższym odsetku amputacji z powodu tzw. stopy cukrzycowej. Pora na cukrzycę spojrzeć systemowo i w długoletniej perspektywie. Cukrzyca jako choroba przewlekła powinna być kontrolowana, a leczenie dostosowane do pacjenta, tak by choroba go nie ograniczała. Takie możliwości daje medycyna, o to od lat walczą pacjenci i lekarze. Rząd pozostaje głuchy na to i może dlatego z list refundacyjnych spadają nowoczesne leki, które odmieniłyby los wielu chorych.

    miesięcznik "Zdrowie"