Badamy geny, by wyprzedzić raka

2018-12-11 7:43

Polscy naukowcy opracowali nowatorską metodę wykrywania chorobotwórczych mutacji w genach. Ma ona aż trzy zalety. Pomaga ocenić ryzyko zachorowania na nowotwór, jest znacznie tańsza od dotychczas stosowanych analiz i dostępna dla każdego. Rozmawia z nami o tym prof. Krystian Jażdżewski genetyk, endokrynolog, kierownik Laboratorium Genetyki Nowotworów Człowieka w Centrum Nowych Technologii UW i Zakładu Medycyny Genomowej WUM.

Doktor Dąbrowiecki: dwie pasje mojego życia
Autor: thinkstockphotos.com Wybrał internę, choć jeszcze na studiach zarzekał się, że nie będzie internistą.

Szacuje się, że jedna na trzy osoby w Polsce zachoruje na raka. Powodem choroby u jednej czwartej z nich będzie mutacja, błąd w jednym z 25 tys. genów. W pozostałej grupie w większym stopniu decydują czynniki endogenne lub środowiskowe, tak jest np. w wypadku raka płuc, gdzie przyczyną jest palenie papierosów.

Jakie mamy szanse na to, by w porę wykryć zagrożenie nowotworem wynikającym z mutacji w DNA? I czy każdy może sprawdzić, jaki jest stopień ryzyka w jego przypadku?

Taką możliwość daje wnikliwa analiza kodu genetycznego. Rozmawiamy na ten temat z prof. Krystianem Jażdżewskim, który kieruje specjalnie powołanym zespołem genetyków i onkologów oraz jest inicjatorem nowatorskiego polskiego programu Badamygeny.pl.

  • Co to znaczy mieć dobre geny?

Prof. Krystian Jażdżewski: Każdy z nas ma ok. 25 tys. genów, blisko 5 tys. z nich potrafimy zrozumieć, czyli wiemy, jaką pełnią funkcję i jak wygląda ich prawidłowa struktura. Umiemy też przewidzieć, co się stanie, jeżeli w tej strukturze, sekwencji literek, jakaś literka zostanie uszkodzona. Wtedy gen i jego produkt, czyli białko oraz zbudowany z niego narząd, nie funkcjonuje prawidłowo. W tych 5 tys. genów, które dobrze znamy, aż setki tysięcy punktów mogą być zmienione, ale nie znaczy to, że te zmiany prowadzą do choroby. W takiej sytuacji mamy dobre geny. Jeśli jednak geny są uszkodzone w niekorzystny sposób, pojawi się choroba, np. nowotwór.

  • Jakie choroby lub zagrożenie nimi naukowcy potrafią wykryć dzięki analizie DNA?

K.J.: Jest ich kilkanaście tysięcy. Jedna grupa to choroby kardiologiczne, np. zaburzenia rytmu serca czy struktury mięśnia sercowego. Tu zmiany w genach mają istotne znaczenie. Możemy mieć predyspozycję genetyczną do przerostu mięśnia sercowego, ale jeżeli nie będziemy serca przeciążać i będziemy leczyć nadciśnienie tętnicze, to tego przerostu może nigdy nie być. Drugą grupę stanowią choroby neurologiczne, np. choroba Parkinsona, Alzheimera. Do trzeciej grupy zaliczamy nowotwory. My zajmujemy się tą ostatnią grupą.

  • Skąd przeciętny Kowalski może wiedzieć o tym, że w jego genach jest mutacja związana z rakiem?

K.J.: W ramach poradnictwa genetycznego w placówkach z kontraktem NFZ można wykonać bezpłatnie badanie genetyczne ukierunkowane na określony nowotwór. Przyjmowane są tylko osoby z wysokim obciążeniem rodzinnym, spełniające szereg kryteriów, np. w wypadku raka piersi muszą wystąpić przynajmniej trzy zachorowania w różnych pokoleniach. Badanie
przeprowadzane jest tradycyjną, kosztowną metodą, a jego zakres jest dość wąski, obejmuje maksymalnie trzy geny, a w każdym po kilka punktów. Dzięki metodzie, którą opracował mój zespół, możemy za podobną kwotę przeanalizować wszystkie geny, o których wiemy, że mają powiązanie z nowotworami, a jest ich 70, w sumie ponad 20 tys. potencjalnie
uszkodzonych punktów.

  • Jak udało się osiągnąć tak wiele niewielkim kosztem?

K.J.: Badanie genetyczne w ramach naszego programu Badamygeny.pl kosztuje 399 zł. Najtaniej na świecie! Niestety, nie jest refundowane, pacjent płaci sam. Taka analiza wszystkich genów kosztuje w Europie ok. 2 tys. euro. Przez dwa lata pracowaliśmy nad maksymalnym obniżeniem ceny badania. Chcieliśmy sprawić, by było dostępne dla każdego Polaka. Potrzeba matką wynalazku. Rektor Uniwersytetu Warszawskiego powołał spółkę diagnostyczno-leczniczą Warsaw Genomics, w ramach której polscy lekarze różnych specjalności, m.in. genetycy i endokrynolodzy, zjednoczyli siły. Opracowaliśmy nowoczesną metodę przesiewową. W tradycyjnej procedurze przez kilka godzin badano jeden punkt w genie, my w tym samym
czasie badamy setki tysięcy punktów i zadajemy pytanie, czy któryś z nich jest uszkodzony. Cena jest tak przystępna, gdyż równocześnie analizujemy 600 próbek – dokładnie tyle osób trzeba zebrać, żeby rozpocząć badanie.

  • Ile osób w Polsce już przebadano tą nową metodą?

K.J.: Program ruszył w maju 2017 r. Do tej pory zarejestrowało się ponad 40 tys. Polaków, a przebadaliśmy blisko 10 tys. Praktycznie u każdej osoby coś znajdujemy, ale nie zawsze są to niebezpieczne dla zdrowia zmiany w genach. Co ważne, ten program służy nie tylko temu, by ocenić, jakie jest ryzyko, ale także by podpowiedzieć pacjentom, jak uchronić się przed chorobą. Każdy uczestnik badania dostaje konkretny, indywidualnie dobrany program działań prewencyjnych.

U osób z mutacją w genach ryzyko raka piersi wynosi 50-84%, raka prostaty - 16-39%, raka jelita grubego - 52-82%,
raka macicy - 25-60%, raka jajnika - 11-40%.

  • Nie wystarczy, że będziemy się regularnie badać?

l K.J.: Lista rekomendowanych badań tworzona jest w pewnym uśrednieniu, np. każda kobieta w 50. roku życia powinna wykonać mammografię, bo typowa Polka zachorowuje na raka piersi w wieku 60-65 lat. Jeśli zatem zaczniemy ją badać w 50. roku życia, mamy szansę wykryć chorobę bardzo wcześnie. Jednak 20% pacjentek z rakiem piersi choruje z powodu wrodzonej mutacji, w związku z tym nowotwór pojawia się wcześnie. W 50. roku życia tych kobiet już wśród nas nie ma. Nie dożywają momentu, w którym proponuje im się badanie profilaktyczne. Gdyby wiedziały, że zagrożenie w ich przypadku jest tak wysokie, zaczęłyby się badać wcześniej. Zgodnie z rekomendacjami dla takiej grupy, ok. 25. roku życia wykonuje się rezonans magnetyczny piersi, a po 30. roku życia – mammografię.

  • Kiedy jeszcze wcześnie przeprowadzone badania kontrolne mogą uratować komuś życie?

l K.J.: Kolonoskopię w ramach profilaktyki raka jelita grubego proponujemy po 50. roku życia. Jeśli ktoś ma mutację, może zachorować w wieku 30-35 lat. Tym osobom proponujemy pierwszą kolonoskopię w 25. roku życia, usuwamy wszystkie polipy i raka nigdy nie będzie. Oczywiście badania kontrolne nadal będą powtarzane, trzymamy rękę na pulsie. Wiemy zatem, jak działać, ale nie ma sensu tak wcześnie badać wszystkich, szukamy najbardziej zagrożonych osób. Mamy nawet w Polsce specjalny program opieki nad pacjentami wysokiego ryzyka, prowadzony przez Ministerstwo Zdrowia, tylko niewiele osób z niego korzysta. Mało kto wie, że jest obciążony genetycznie.

Aby skorzystać z badań, trzeba się zarejestrować na stronie badamygeny.pl. Wypełnienie formularza trwa kilkanaście
minut; jest tam szereg pytań, dzięki którym będziemy obliczać ryzyko zachorowania.

  • Ile takich osób jest w Polsce?

K.J.: Szacuje się, że jest ok. milion kobiet, które urodziły się z chorobotwórczą mutacją zwiększającą ryzyko raka piersi lub raka jajnika. Rak prostaty u mężczyzn to drugi milion. Mniej więcej pół miliona Polaków urodziło się z mutacją zwiększającą ryzyko zachorowania na raka jelita grubego. Marzy nam się, żeby te wszystkie osoby znaleźć i tak pokierować ich prewencją, by w przyszłości nie zachorowały lub rozpoznać chorobę we wczesnym etapie, kiedy możliwe jest wyleczenie w 100%.

  • Jak zatem skorzystać z najnowszych badań?

K.J.: Trzeba się zarejestrować na stronie badamygeny. pl. Wypełnienie formularza trwa kilkanaście minut; jest tam szereg pytań, dzięki którym będziemy obliczać ryzyko zachorowania. Mamy do tego specjalny algorytm. Im uczciwiej odpowiemy, tym bardziej precyzyjny będzie wynik. Pytania dotyczą diety, aktywności, przyjmowanych leków oraz zachorowań w rodzinie. Duża część naszych pacjentów nie zna swojej historii rodzinnej i dla nich to badane jest szczególnie cenne. Bo ta historia jest zapisana w ich genach. Czasem to od nas dowiadują się, że w pokoleniu ich rodziców lub dziadków z pewnością ktoś chorował na określony typ raka. Po zapłaceniu 399 zł pacjent zgłasza się z wydrukiem zgody na badanie do jednego z punktów poboru krwi, rozsianych w całej Polsce, i oddaje 4 ml krwi. Mapka jest na stronie programu. Oczekiwanie na zebranie pozostałych 599 próbek od innych osób aktualnie zajmuje ok. 7 dni. Wynik badania pojawia się na indywidualnym koncie na stronie programu po ok. 10 tygodniach. Są tam informacje o wszelkich istniejących mutacjach oraz ocena ryzyka wystąpienia choroby i indywidualne zalecenia: kiedy i jakie badania kontrolne warto zrobić, jaką dietę stosować. Osoby z wysokim ryzykiem zachorowania na raka otrzymują zaproszenie na bezpłatną konsultację z genetykiem, onkologiem i psychologiem.

  • Zdarza się, że ktoś nie przychodzi?

K.J.: Jedni chcą przyjść natychmiast, inni potrzebują trochę czasu, by oswoić się z informacją, zebrać myśli. Generalnie to wiadomość bardzo obciążająca psychicznie, ale z drugiej strony pomaga pokonać strach i niepewność. Pacjenci mówią czasem: "To i tak by mnie czekało, a różnica jest taka, że teraz o tym wiem i mogę przeciwdziałać".

  • Można mieć 100% ryzyka zachorowania na nowotwór lub zero?

K.J.: Zera nie ma nigdy, bo nawet jeśli nie mamy mutacji w genach, to nie znaczy, że nie zachorujemy ze względu na czynniki środowiskowe czy endogenne, a to też bierzemy pod uwagę w naszym algorytmie. Np. ryzyko na poziomie populacyjnym wynosi nie więcej niż 12% dla raka piersi, 6% dla raka jelita grubego. Mutacje wysokiego ryzyka zwiększają prawdopodobieństwo wystąpienia choroby do ok. 87%. Czasem jednak mamy wynik sięgający 100%, może tak się zdarzyć. Istnieje kilka takich genów, które gdy są wadliwe, niemal zawsze prowadzą do zachorowania. Tak jest w przypadku genu RET wywołującego raka tarczycy.

  • Ile osób z podwyższonym wynikiem znaleźliście?

K.J.: Co tydzień wydajemy 600 wyników, 25-30 osób ma mutacje i wysokie ryzyko zachorowania. Potencjalnie ratujemy im życie. One same to robią, jeśli zastosują się do planu działań prewencyjnych. Czyli od początku istnienia programu ostrzegliśmy ponad 400 osób. Moim marzeniem jest, by przebadać wszystkich Polaków, którzy chcą zrobić coś dobrego dla swojego zdrowia. Blisko 75% naszych pacjentek to kobiety, większość ma 25-40 lat. Badamy tylko osoby dorosłe. Chcemy, by każdy decydował samodzielnie.

  • Czemu na badanie wszystkich genów zgłaszają się osoby, które już chorują na nowotwór?

K.J.: Inaczej traktujemy pacjenta z mutacją, inaczej go leczymy. Zwykle u takiej osoby choroba przebiega agresywniej. W krajach Europy Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych rutynowo wykonuje się badanie genetyczne u chorych na nowotwór. To pomaga lepiej dobrać metodę leczenia i zminimalizować ryzyko kolejnego zachorowania, np. w wypadku raka jelita grubego mutacja w genach zwiększa ryzyko wystąpienia innych rodzajów nowotworu. U nas bywa czasem tak, że ratujemy życie kobiecie z rakiem jelita grubego, ale tracimy ją 5 lat później z powodu raka macicy, którego nikt u niej nie szukał, bo nie wiedział, że ma mutację odpowiadającą za oba nowotwory. W Polsce mały procent pacjentek z rakiem piersi w momencie rozpoznania zna swój status genetyczny, a i tak zwykle bada się u nich kilka punktów w genach. My badamy wszystkie ewentualności w BRCA1 i BRCA2, jest ich w sumie 6 tys. Dlatego pacjentki zgłaszają się do nas nawet po diagnozie.

  • Czy kiedyś będzie możliwa taka ingerencja w DNA, by raka nie było?

K.J.: W tej dziedzinie nauka rozwija się bardzo szybko. Pierwszy genom sekwencjonowaliśmy jako ludzkość w 2003 r., drugi w 2007.Minęło 10 lat i każdy człowiek może sobie zrobić badania całego DNA. Mamy już eksperymentalną technologię, która pozwala zmieniać wadliwy fragment genu. Zakładam, że w ciągu 5-10 lat będziemy w stanie ją wykorzystać do leczenia ludzi.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki